piątek, 25 maja 2012

Dobre i złe strony dotacji do kolektorów.


W połowie 2010 NFOŚiGW uruchomił program dopłat na częściowe spłaty kredytów bankowych przeznaczonych na zakup montaż kolektorów słonecznych. Wówczas wiele osób włącznie z moją osobą było zadowolonych z faktu, że w końcu w Polsce zaczęto myśleć o wsparciu branży nowoczesnych technologii energetyki odnawialnej. Na lata 2010-2014 na ten cel zarezerwowano środki w wysokości 300 mln złotych. Bieżące efekty wdrażania są imponujące. Instytut Energetyki Odnawialnej w 2011 r. rynek kolektorów słonecznych wzrósł o 70% do 248 000 m2. Dane samego NFOŚiGW mówią o 17 700 beneficjentach dopłat w wysokości 116 mln złotych (stan na 14. maj 2012) Poza tym cieszy efekt ekologiczny. Rodzaje zastępowanych nośników energii to węgiel kamienny 52,1%, prąd 21,7%,. gaz ziemny 17%, inne 9,2%. Na pierwszy rzut oka mamy pełny sukces.

Efekt propagandowy

Pierwszy zauważalny rezultat dopłat to znaczący efekt reklamowy ponieważ dzięki rozpowszechnianiu informacji o programie Polacy  zwrócili uwagę na możliwości jakie daje wykorzystanie energii słońca do zaspokajania potrzeb cieplnych własnego gospodarstwa domowego. Przy czym jednocześnie chcę zwrócić uwagę na fakt, że nie spotkałem się jeszcze z osobami które miały by świadomość, że środki finansowe przeznaczone na program dofinansowania nie pochodzą z funduszy unijnych ale ze środków krajowych będących w dyspozycji NFOŚiGW. Wszyscy mówią „Podobno Unia dopłaca” Wygląda na to, że w dobie licznych programów dofinansowań w ramach perspektywy budżetowej 2007-2013 o których tak dużo mówi się mediach  w rozumieniu statystycznego Nowaka każda dotacja pochodzi z Unii. Oczywiście równolegle co poniektóre gminy mają swoje programy dopłat to kolektorów w których wykorzystują pieniądze Unijne.

Szybki biznes

Oprócz firm instalatorskich z branży na programie dotacji a konkretnie na wzroście zainteresowania i popytu na instalacje solarne postanowiły zarobić także inne podmioty. Mnie osobiście znany jest przypadek warszawskiej firmy zajmującej się odpadami, która na początku roku ruszyła z kampanią do mniejszych miast i zawitała także do mojego rodzinnego Łowicza. Firma mająca oczywiście w swej nazwie cząstkę „eko” głosiła możliwość dofinansowania w wysokości 70%. Do 45% oferowanych przez NFOŚiGW dobrodusznie dokładała 25% oczywiście uprzednio o ten poziom zawyżając cenę zestawu solarnego. Przykład konkretnej oferty świadczy o nieprofesjonalnym podejściu do klienta. Dla 3-osobowej rodziny zaproponowano zestaw składający się z 8m2 kolektora próżniowego i zasobnika o pojemności zaledwie 220 litrów więc co najmniej dwukrotnie zbyt małej. Na dodatek firma dysponuje jedną ekipą montażową którą rzuca w różne części kraju a złapani klienci czekają miesiącami na zrealizowanie zamówienia. W przyszłości kolejnym źródłem stresu będzie dla nich oczekiwanie na przyjazd ekipy serwisowej w przypadku awarii czy usterek wywołanych pośpiesznym montażem. Klienci powinni zwracać uwagę aby zestaw solarny z montażem zamawiać w lokalnie działającej firmie instalatorskiej która także pomoże w uzyskaniu dofinansowania z funduszu a ponad to będzie w stanie szybko zareagować w przypadku usterek. Oczywiście nikt nie zabroni sprzedawać i kupować towaru od firm z drugiej części kraju, takie są prawa wolnego rynku, ale zdrowy rozsądek nakazuje robić to zgodnie z zasadą zrównoważonego rozwoju równoznaczną w tym przypadku z maksymą „bliższa koszula ciału”


Realna efektywność dotacji

Obecny program NFOŚiGW jako podstawowe kryterium wysokości dopłat przyjął powierzchnię kolektorów. Nie jest to szczęśliwe rozwiązanie ponieważ w tej  formie dopłaty obejmują wszystkie zestawy niezależnie od ich faktycznej efektywności. Nawet te które mimo zamontowania nie spełniają swej funkcji. Znacznie lepszym byłby tu system uwzględniający faktyczną ilość energii uzyskiwanych z powierzchni kolektora i opierający się na dopłacie do każdej kilowatogodziny wyprodukowanego ciepła odczytanej z odpowiedniego licznika ciepła solarnego. Takie rozwiązanie pozwoliłoby ograniczyć liczbę firm nastawionych na krótką działalność i szybki zysk a także zmniejszyć ryzyko psucia opinii o systemach solarnych co może być efektem ubocznym działania firm krzaków, którym nie zależy na zdobywaniu stałych klientów.

Gdzie zrównoważony rozwój?

Szybki wzrost krajowego rynku kolektorów może teraz bardzo cieszyć szczególnie gdy widzi się coraz więcej kolektorów na dachach polskich domów ale doświadczenia innych krajów pokazują że po okresach gwałtownego wzrostu następuje czas spowolnienia które będzie nieuchronne w momencie zakończenia programu dotacji. Ten mechanizm gospodarczy znany jest choćby z sytuacji ekonomicznej w Europie. Jeszcze przed kryzysem w 2007 roku Łotwa i Estonia były podawane za wzór szybo rozwijających się gospodarek ze wzrostem około 10% PKB. Na tym tle Polska wypadała gorzej ale i tak dobrze z wynikiem 6%. Gdy kraje te pogrążyły się w recesji Polsce udało się utrzymać 3% wzrost. To także konkretne doświadczenie rynku solarnego w Hiszpanii czy Niemczech notującego w ostatnich latach 30% regres. Rynkowi kolektorów w Polsce przydałby się bardzie stabilny i długookresowy wzrost zgodny z zasadą zrównoważonego a nie nagłe rozgrzanie rynku i gwałtowne jego schłodzenie. Na końcową ocenę skutków programu dofinansowania dla polskiego rynku kolektorów przyjdzie jeszcze poczekać ale już teraz z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że długofalowo nie będą one tak dobre jak wydaje się to obecnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz